Dzisiejsze czasy, w jakich przyszło nam żyć, to czasy słabości i przeciętności. Każdy z pozoru może zostać „kimś” w świecie biznesu i zostać „wzorem” dla młodego społeczeństwa. Nie trzeba być nadto wykształconym, wystarczy zdać jakąś szkołę dziennikarstwa czy aktorstwa, a najlepiej mieć już kogoś znajomego w show biznesie. Wówczas wystarczy mieć ładną buźkę. Najczęściej problemem w robieniu kariery w tej branży jest rozum i własne zdanie. Dlatego większość z tych osób nie epatuje bystrością i wpasowuje się w nurt poprawności politycznej. Kiedyś „boom” był na tolerancję i inne liberalne frazesy, dziś na patriotyzm. Sprzyja temu charakter, jaki ludzie wynieśli z domu i szkoły. Wystarczy wyczekiwać momentu, w którym można „zabłysnąć” i podlizać się władzy, by przyspieszyć swoją karierę. Lecz to nie nasza droga. Tę cechuje zachłanność, konformizm i cynizm.
My podążamy drogą przeciwną do wspomnianej. Jest to droga ciężka, pełna przeszkód i pozbawiona kompromisów. Nie liczymy na awanse ani profity z naszej działalności. Drogą tą nie idziemy z przymusu, ale z obowiązku – obowiązku wobec poprzednich i przyszłych pokoleń, które możemy ocalić. Nieważne ile razy będą nas wytykać palcami, wbijać nóż w plecy czy rzucać kłody pod nogi. Obowiązek, który spadł na nas jako na cały Naród musimy podjąć wspólnie, nie możemy odwracać od niego oczu i udawać, że nie istnieje. Obowiązek ten jest nieodłączną częścią daniny krwi, jaka została złożona, byśmy my mogli być wolni. Lata rozbiorów i komunizmu miały złamać w nas ducha – było jednak inaczej. Polacy dzięki metodzie prób i błędów w końcu znaleźli złoty środek. Tym środkiem była praca u podstaw. Wielu może zadać sobie pytanie, dlaczego właśnie nas to spotkało. Dlaczego jesteśmy właśnie tacy, a nie inni? Na pewno odgrywamy ważną rolę w Bożym planie. Tak, jak za rozbiorów i w okresie dwudziestolecia musimy odbudować swoją samoocenę, siłę i cechy, które powodowały, że byliśmy jednym z najsilniejszych narodów na świecie. Dziś nadchodzi sprawdzian dla Polski i Europy. On pokaże, czy narody europejskie zasługują na miano narodów, czy może na niebyt. Zgnilizna, rozpowszechniona niczym dżuma, zatruła nasz kontynent. Wcześniej dumny, silny i oślepiający siłą wyższości ląd staje się drugą Sodomą i Gomorą, by przestać zasługiwać na istnienie. Zamiast na pierwszym miejscu stawić Boga Wszechmogącego, stawiamy dziś bożka pieniądza, pychy czy chwilowej przyjemności. Ludzie ci są zagubieni i omamieni dzisiejszą „modą”, jaka pchana jest przez media.
Dziś ludzie potrzebują drogowskazu. Potrzebna jest rewolucja życia, nie tylko polityczna, a także duchowa. Rozpocząć należy od ustanowienia na piedestale Boga, wartości, jakie nam ofiarował i siły duchowej. Bo najważniejszy jest kręgosłup, na którym opierać się będzie wszystko inne. Jeśli on będzie mocno zakorzeniony, będzie nie do zniszczenia. Już więcej razy mrzonki o fałszywym szczęściu nie zawiodą ludzi na manowce, a wróg nie będzie się panoszyć w naszych miastach, jak ma to miejsce teraz. Z tego silnego kręgosłupa powstaną prawdziwe elity narodów. Rządzący nami pazie pieniądza stracą nad nami władzę. Dziś musimy cierpliwie budować te podwaliny poprzez modlitwę i pracę u podstaw. Musimy stworzyć prawdziwy Kościół walczący! Jeśli to się stanie, to Wielka Polska na myśl, o której nasze serca się rozgrzewają, stanie się rzeczywistością.
tekst ukazał się na portalu Kierunki.info.pl