Śmierć słabości.

13254025_178084619259203_8382309382209883795_n

Od pewnego czasu w naszym kraju możemy zauważyć ożywione zainteresowanie działalnością patriotyczną i narodową, która łączy się z pesymistycznym nastawieniem do korytolandu z wiejskiego zakątku naszej stolicy. Ludzie zaczynają zauważać, że obietnice jakie nam są serwowane te poprzedzające wybory, tak jak i te po wyborach, to zwykły populizm. Przez co ludzie zauważają, że nie mają nic wspólnego z politykami, którzy charakteryzują się polityczną prostytucją dla osiągnięcia korzyści tylko dla siebie, a nie dla swoich wyborców jak wcześniej proklamowali.

Są to pierwsze kroki do stworzenia społeczeństwa świadomego i chętnie uczestniczącego w życiu politycznym swojej ojczyzny. Chęć uczestniczenia w tym życiu to nie przymus, jak nie którym ludziom się wydaje. Niestety żyjącym od zmiany do zmiany, chcących mieć święty spokój z władzą, która spowodowała, że na nic innego czasu nie mają.

Krokiem ku samoświadomości jest wyjście poza schemat, jakim grają politycy. Schemat ten dotyczy tego byśmy jak najmniej interesowali się tym co oni robią, byśmy nie widzieli innego wariantu niż wariant, który im odpowiada. Do tego można dołączyć fakt, że lepiej zagłosować na przedstawiciela korytolandu niż kogoś innego, kogoś kto przedstawia bardziej realistyczne postulaty, możliwe do spełnienia. Niestety trzecia władza umiejętnie takie osoby ukrywa, a ludzi wyłamujących się z schematu typowego „Polaczka” nazywa najczęściej faszystami i bije poklaski grupom, które z „faszyzmem” walczą najczęściej tymi samymi metodami jak przedwojenni prekursorzy tego nurtu, nie rzadziej tą samą retoryką postulatów. Najczęściej to wystarczy, by mały bunt duchowy został stłamszony przez strach.

Niestety jeśli nie chcemy być poniewierani przez władze w państwie, w którym łatwiej złapać osobę przechodzącą przez pasy niż szajbusa latającego z nożami po mieście, musimy dobrowolnie bez żadnego zewnętrznego przymusu przeprowadzić w sobie rewolucję. Rewolucję, której celem będzie zwalczenie słabości, strachu, bierności i hedonizmu jakie ogarnęły nasze ciało i ducha. Te cztery według mnie główne cechy spowodowały, że dzisiejsze społeczeństwo nastawione jest egoistycznie do świata i naszego kraju. Prędzej taki obywatel spełni wszystkie rozkazy, jakie narzucił mu oprawca niż mu się postawi. To samo dotyczy się krzywy, jaka dzieje się drugiej osobie. Łatwiej i bezboleśnie jest odwrócić głowę i modlić się, by ktoś nas nie zauważył niż pomóc słabszemu. Wszystko to powoduje, że czujemy odrazę do siebie i innych ludzi, ludzi, którzy nie pomogli nam kiedy sytuacja tego wymagała.

Byśmy się tych cech pozbyli i rozpoczęli rewolucję ducha, musimy odnaleźć swoją drogę, którą podążamy ku Bogu. Cel podróży, jaki każdy z nas ma do spełnienia, czyli zbawienie w Jezusie Chrystusie, to nie droga, w której jest jedna prosta droga bez żadnych przeszkód, a Pasterz nas prowadzi za rękę. Droga ta tak samo jak droga narodowego radykała, którą podążamy jest pełna przeszkód, chciwości uderzającej w nas z każdego kierunku i gniewu z powodu wyłamania się z schematu. My jednak wiemy, że droga ta jest jedyną słuszną drogą, jaka przygotuje Nas na spotkanie z Wszechmogącym. Kiedy dokonamy rewolucji ducha nie będzie już przeszkód jakim nie będziemy mogli stawić czoła. Zwycięstwo nad samym sobą poniesie nas ku zwycięstwu ogółu społeczeństwa.

Drogą tą podążamy i podążać będziemy, nie dla własnych korzyści, nie dla spełnienia ambicji, lecz dla zbawienia i zbawienia naszego narodu. Narodu, który zapomniał, że jest silny i dumny ze swojej tradycji i historii. Naród ten musi się obudzić i zawalczyć o swoją samoświadomość bo albo będziemy silny albo nie będzie nas wcale.

„Rewolucja myślenia i rewolucja działania – oto droga po której dążymy. I choć nie posiadamy jeszcze pełnej odpowiedzi na wszystkie zapytania, które sobie stawiamy, to wiemy, że braki nasze uzupełniamy łatwiej. Dzieci okresu burzy uczą się szybciej. (…) Dalecy od awanturnictwa politycznego, łączyć umiemy chłodną myśl z gorącą wodą.”

 

tekst ukazał się na portalu Kierunki.info.pl

Antyglobalizm w piłce nożnej.

sport

Kiedy w piłce nożnej globalizm jeszcze dobrze się nie zakorzenił, a europejskie potęgi już posiadały po kilku zagranicznych piłkarzy, w tym klubie grali piłkarze tylko jednej narodowości. Kiedy w klubach nie myślano o tym, że można szkolić młodzież, w tej drużynie stało się to normą. Mowa tutaj o Athletic Bilbao, które nie ugina się pod pręgierzem zagranicznych kapitałów. Klub ten dał Hiszpanii najwięcej reprezentantów. Swoją markę budując tylko na zawodnikach z kraju Basków. Trzeba wspomnieć, że kraj ten liczy 3 mln ludzi, a zespół z tego kraju jest jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Hiszpanii. Biorąc pod uwagę liczbę ludności wydaje się, że kraj ten pod względem sportowym nie powinien mieć szans na arenie międzynarodowej. Pomimo tego Athletico wygrywa z takimi potęgami, w których obywatele rodzimego kraju są w mniejszości na boisku, a mowa tutaj o Realu, Barcelonie czy nawet Interze, w którym zdarza się, że nie gra ani jeden Włoch.

Klub ten wie co to tradycja i wyznaje wyższość idei nad kolejne zera w budżecie drużyny. Klub ten dla Basków jest czymś więcej niż tylko drużyną. Patrząc na ten klub, widzą swoją tożsamość narodową i tradycje. Dlatego żadnemu kibicowi nie marzy się, by w klubie tym grał Leo Messi czy Cristiano Ronaldo, ponieważ dla nich byłoby to zdradzenie samych siebie i utrata honoru. Można stwierdzić, że dla Basków oglądanie swojej drużyny to druga czynność po mszy w Kościele.

Kolejną rzeczą, która wyróżnia ten narodowy klub, jest na pewno sposób jego zarządzania. Klub należy do kibiców, których zwie się tam socios. Poprzez składki i darowizny wspierają swój klub, a sami decydują o jego zarządzie. Prawo głosu ma ponad 30 tysięcy ludzi, a kadencja zarządu trwa 4 lata. Patrząc na inne kluby z piłkarskiego świata Athletic Bilbao jest czymś nierealnym co powinno się utopić w morzu chciwości, jaka panuje w tym sporcie.

Dlatego dziś na przykładzie baskijskiego klubu można zapytać naszych rodzimych włodarzy, dlaczego nie chcą iść tą drogą? Po co nam drużyny, które w swoim składzie nie gościły czasem żadnego Polaka, a i tak przegrywały z kretesem?!. W Polskiej lidze od lat 90. zagrało ponad 900 obcokrajowców. Reprezentacja Polski usilnie „polonizowała” obcokrajowców, by wypełnić luki w drużynie, co przynosiło opłakane skutki na imprezach międzynarodowych.

Nie wspomnę o europejskich pucharach, gdzie na tle słabeuszy pokazujemy się z jak najgorszej strony. Swoją drogą mamy takich piłkarzy jak Robert Lewandowski ze swoimi pięcioma golami, strzelonymi w niespełna 9 minuty, czy Łukaszem Piszczkiem niszczącym ze skrzydła obronę wielkich europejskich potęg. Jeśli chociaż jeden bądź dwa polskie kluby obrałyby kurs, jakim płynie Athletic Bilbao, mielibyśmy Piszczków czy Lewandowskich na pęczki, a taka Hiszpania, czy Niemcy byliby tylko małą przeszkodą na drodze do Mistrzostwa Świata, czy chociaż powtórzenia sukcesów Orłów Górskiego, a półfinał Ligi Mistrzów stałby się codziennością.

tekst ukazał się na portalu Kierunki.info.pl

Odwróceni od Boga, coraz bliżej Allaha.

6774412-muzulmanka-900-596

Coraz częściej słyszymy o młodych ludziach z Europy zachodniej, którzy zasilają szeregi islamskich bojówek. Geneza całego zjawiska leży w walce z Kościołem, odwróceniu się od Boga, a także wyrzeczeniu się wiary chrześcijańskiej. Walka z powyższymi, którą dziś obserwujemy toczy się na wielu płaszczyznach życia społecznego. Głównie poprzez propagowanie wszelkich wynaturzeń w środkach masowego przekazu.

Ludzie pozbawieni wartości moralnych nie odnoszą się do żadnych wzorców godnych naśladowania, ponieważ dawno już zagubili własną wartość. Od zarania dziejów człowiek poszukiwał wiary w różne bóstwa, które w końcu stawały się jego religią. Podobnie dziś liberalne społeczeństwo zachodniej Europy poszukuje czegoś nowego. Taka już jest natura człowieka. I właśnie w tym momencie, na przeciw ich potrzebom wychodzą wyznawcy radykalnego islamu. Wahabici bardzo łatwo wykorzystują ludzi niewierzących lub poszukujących innej drogi. Szczególnie łatwym celem do werbunku jest młodzież w tak zwanym okresie buntu. Na ulicach Brukseli czy Berlina coraz częściej można spotkać młodych Belgów lub Niemców, noszących długie brody na znak przynależności do islamu i solidarności ze swoimi kolegami z Maroka lub innych krajów muzułmańskich. Imponuje to młodym ludziom, ponieważ islamskie społeczności są zgrane, dobrze zorganizowane i szczelne. Wystarczy, że nauczą się kilku wersetów z Koranu i zaczną odwiedzać meczet, a stają się jednymi z nich. Według oficjalnych danych około sześciu tysięcy Europejczyków zasiliło szeregi Państwa Islamskiego, choć realna liczba zapewne jest większa. Islamizacja społeczeństw zachodniej Europy trwa i cały czas postępuje. Ludzie odwróceni od Boga wychowują swoje dzieci na bezmyślną masę, która podąża w kierunku wytyczonym przez rodziców. Cóż jednak mogą przekazać rodzice, którzy sami wyrzekli się Boga? Wiarę traktują jak obciach, a swój czas wolny spędzają w kościołach, ale tych zamienionych w puby lub domy publiczne. Odsetek narodzin wśród wyznawców Allaha jest przerażająco wysoki. Przeciętny model europejskiej rodziny to dwa plus jeden. Natomiast w rodzinie muzułmańskiej rodzi się około czterech, pięciu dzieci. Dane statystyczne które pompuje nam bezczelnie mainstream są zaniżane. W duńskich szkołach podstawowych na dwudziestu uczniów około czternastu to muzułmanie. Będące w mniejszości białe dzieci pod wpływem fascynacji przyłączają się do kolegów z krajów arabskich lub są przez nich dyskryminowane. Społeczeństwo od najmłodszych lat wychowywane bez żadnych wartości gubi swoje podstawowe instynkty samozachowawcze staje się bierne, uległe i bezmyślne. Dzieje się tak, gdyż nie może pojąć, że da się żyć inaczej. Tacy ludzie nie są w stanie bronić swoich zasad czy idei, bo po prostu takich nie posiadają. Grono wyznawców Allaha rozrasta się z roku na rok. Czy Europa się podniesie? Czy otworzy umysły i poszuka Boga? Czas pokaże, a zostało go już naprawdę niewiele.

 

tekst ukazał się na portalu Kierunki.info.pl

Zakończenie akcji „Słodka krew”

10333784_1699379930347671_6927996456919014610_o.png

Dziś mija ostatni dzień weekendu majowego, który mimo możliwości odpoczynku spędziliśmy aktywnie. Jak wiadomo 1. maja to akcje w całej Polsce związane z „POLexit”, 2. dzień majowy spędziliśmy na sportowo. Natomiast trzeci od rana uczestniczyliśmy w uroczystościach państwowych, a co najważniejsze zakończyliśmy akcję Słodka Krew.

Celem akcji było promowanie oddawania krwi wśród społeczeństwa oraz obdarowanie uzyskaną czekoladom dzieci z domów dziecka. ONR Ziemia Leszczyńska w związku z tym wybrała się do Bodzewa, gdzie zostaliśmy serdecznie przyjęci i miło spędziliśmy czas. Z miłą chęcią zagościmy tam jeszcze raz.